Miasta pod napięciem. Jak planować miejską infrastrukturę ładowania z głową, a to nie jest wcale takie łatwe.
Do niedawna rozwój infrastruktury ładowania w miastach przypominał nieplanowany eksperyment. Ładowarki wyrastały tam, gdzie akurat był grant, gniazdko lub zgoda wspólnoty.
Dziś, wraz z przyspieszającą elektryfikacją transportu, taki chaos zaczyna być kosztowny.
Nowe badania i modele planistyczne pokazują, że ładowarki w miastach trzeba projektować nie punktowo, lecz systemowo w skali całej sieci miejskiej.
To właśnie główny wniosek raportu UrbanEV Planning 2025, przygotowanego w sierpniu przez zespół badawczy TU Delft i partnerów z Niemiec, Francji i Polski.
W centrum uwagi znalazł się tzw. model „city-scale capacity planning”. Pozwala on projektować sieć ładowania, na podstawie typów pojazdów, wzorców ruchu, gęstości zabudowy i lokalnej struktury energetycznej.
Od punktów do systemów
Klasyczny model rozwoju ładowarek zakładał prostą zasadę: im więcej samochodów elektrycznych, tym więcej punktów ładowania.
Ale rzeczywistość szybko zweryfikowała to równanie.
W wielu miastach Europy, m.in. w Amsterdamie, Berlinie czy Warszawie, zaczęto obserwować paradoks nasycenia. Ładowarek było dużo, ale nie tam, gdzie faktycznie były potrzebne.
Model „city-scale capacity planning” odwraca tę logikę.
Zamiast pytać „ile ładowarek?”, planista pyta: „gdzie i jakiego typu ładowanie jest potrzebne?”
Czy dominują auta prywatne parkujące na noc? Czy raczej dostawcze, które rotują w dzień? Czy sieć jest gotowa na ładowanie DC o mocy 300–400 kW w centrach logistycznych?
To podejście integruje nie tylko liczbę pojazdów, ale też strukturę mobilności miejskiej.
Nowe narzędzia: dane, symulacje i energia
Wspomniane badanie UrbanEV pokazuje, jak duży potencjał mają narzędzia symulacyjne – od modeli ruchu, po dane z inteligentnych liczników energii.
Dzięki nim miasta mogą przewidywać zapotrzebowanie na moc w poszczególnych dzielnicach i rozmieszczać ładowarki zgodnie z lokalnymi profilami zużycia.
Przykładowo, w Rotterdamie wprowadzono pilotażowy system planowania ładowarek AC i DC w oparciu o dane o parkowaniu nocnym i flotach dostawczych.
W efekcie zredukowano liczbę nowych punktów o 20%. Przy jednoczesnym zwiększeniu dostępności ładowania o 35%, bo ładowarki trafiły tam, gdzie rzeczywiście są używane.
Takie podejście pozwala również uniknąć przeciążenia sieci.
Operatorzy mogą planować rozłożenie mocy w czasie (load shifting), instalować lokalne magazyny energii, a nawet tworzyć mikrosieci miejskie, które równoważą zapotrzebowanie pomiędzy dzielnicami.
Kluczem do sukcesu jest, jak widać dobre i przemyślane planowanie.
Miasta chcą ładować, ale nie przeciążać
Największym problemem nie jest dziś brak stacji, lecz brak koordynacji między działami mobilności, energetyki i planowania przestrzennego.
Każde z nich działało dotąd osobno, a ładowarki traktowano jako dodatek – nie jako element systemu energetycznego.
Tymczasem elektryfikacja transportu miejskiego, od flot komunalnych po carsharing, wymaga zupełnie nowej logiki.
Ładowarka nie jest celem, jest węzłem w sieci miejskiej.
Miasta, które to zrozumiały – jak Kopenhaga, Mediolan, Lyon czy Wrocław – zaczynają tworzyć mapy predykcyjne: cyfrowe bliźniaki infrastruktury ładowania, które łączą dane o energii, ruchu i planach zagospodarowania.
To krok w stronę zrównoważonego planowania, gdzie każda ładowarka ma nie tylko adres, ale też uzasadnienie energetyczne.
Od planu do polityki
Raport TU Delft wskazuje, że do 2030 roku w Europie powstanie ponad 4 miliony publicznych punktów ładowania. Z czego ponad 70% w obszarach miejskich.
Bez narzędzi planistycznych i analiz obciążenia sieci, mogłoby to oznaczać tysiące lokalnych blackoutów i konflikty o przyłącza.
Dlatego coraz więcej miast wprowadza polityki priorytetowe:
– ładowarki DC tylko w lokalizacjach z wysoką rotacją,
– AC w obszarach mieszkalnych,
– wymóg integracji z systemami smart grid.
Unia Europejska wspiera te działania finansowo. W ramach programu Connecting Europe Facility (CEF 2) i nowego instrumentu Urban Charging Framework 2025–2030, którego celem jest właśnie zintegrowane planowanie infrastruktury ładowania w miastach.
Wnioski: planowanie to nowa moc
Zrównoważona infrastruktura ładowania w miastach, nie oznacza tylko większej liczby słupków i kabli.
Oznacza mądre zarządzanie energią, przestrzenią i mobilnością, które pozwala uniknąć chaosu inwestycyjnego.
Model „city-scale capacity planning” to nie akademicka teoria a praktyczny sposób na uniknięcie błędów, które dziś kosztują miliony.
Bo w końcu miasto, które planuje ładowanie z głową, ładuje przyszłość, nie tylko samochody.
Fot: x.comitskyleconner